Slow down – ślub i wesele w zwolnionym tempie

Slow down – ślub i wesele w zwolnionym tempie

Slow down – ślub i wesele w zwolnionym tempie

Nie, to nie będzie wpis o oglądaniu filmu z wesela w opcji „zwolnij”. Po pierwsze filmy te są zwykle tak długie, że prędzej naciśniemy klawisz przyspieszenia, po drugie, teraz jest moda na teledyski ślubne – krótkie, piękne i treściwe.

Do rozważań na temat zwolnienia tempa skłoniło mnie wyzwanie blogowe: Slow Down with Save The Magic Moments. Już sam fakt, że przez kilka dni nie miałam zupełnie czasu na stworzenie wpisu o życiu w rytmie slow jest dla mnie wskazówką, że mam nad czym pracować.

Czym jest dla mnie idea slow life? Chyba tak jak większość, rozumiem to jako włączenie pauzy w trakcie dnia pędzącego jak rollercoaster:

  • Pauzy na rozejrzenie się wokół, zamiast pędzić na łeb na szyję patrząc tylko w podłogę, aby się nie potknąć.
  • Pauzy na rozkoszowanie się aromatem kawy, zamiast bezmyślnie wychylać ją jedną ręką, podczas  gdy druga klika w klawiaturę.
  • Pauzy na dostrzeżenie błysku w oczach dziecka, jego uśmiechu, radości z przebywania z mamą, zamiast myśleć tylko o tym, by położyć je na drzemkę i zacząć ogarniać dom.

I jeszcze jedno:

  • Przeżywać zamiast rejestrować. W dobie wszechobecnej techniki możemy natychmiast zachować każde wspomnienie i jest to tak kuszące, że dochodzi do tego, iż oglądamy swoje życie przez obiektyw aparatu czy smartfonu.

Jeśli nie wrzucisz czegoś na Facebooka, to tak jakby się nie wydarzyło.
Czyli jak to jest? Suknia ślubna nieotagowana i nieolajkowana nie istnieje? A może znika po północy jak kreacja Kopciuszka? ;)

Slow wedding – czyli zwolnij panno!

Aby pięknie przeżyć swój ślub i wesele, także warto przełączyć się na rytm slow. Nie ma cudów i każdą pannę młodą prędzej czy później dopadnie przedślubna gorączka. Choćby nie wiem jak była zorganizowana, optymistyczna i wyluzowana. Jeśli sama nie będzie się nakręcać, inni, życzliwi na pewno zadbają o to, żeby wprawić jej serce w stan nieprzyjemnego kołatania.

Zauważyłam, że wiele dziewczyn traktuje przygotowania do ślubu jako zło konieczne. Planowanie, stres, docinki teściowej, kłótnie z mężem  – trzeba to wszystko przejść, odhaczyć, odpykać, by w końcu dojść do upragnionego celu. Zważywszy na to, że niektórzy planują ślub dwa lata przed, ciśnie się na usta: nie szkoda tego czasu?

Może warto zatrzymać się gdzieś na trasie tego sprintu, rozejrzeć się, zakodować co się wokół dzieje i tak zwyczajnie cieszyć się tym, co nam dano tu i teraz: na przykład tym stosem zaproszeń rozrzuconych po całym salonie, między którymi chodzimy boso, jak w jakiejś grze komputerowej; suknią ślubną wiszącą na żyrandolu z braku innych godnych miejsc; mężem, który tak się stara, że od pięciu godzin nie może kupić krawata w odpowiednim odcieniu bieli? To chyba przyjemniejsze niż pozwalać uciekać chwilom przez palce i myśleć tylko o tym, by wepchnąć już te zaproszenia do skrzynki, sprzedać suknię na Allegro, zrobić awanturę mężowi, że buszuje po galerii zamiast nam pomóc w przyklejaniu znaczków?

To o przygotowaniach, a jeśli chodzi o sam Wielki Dzień? Ja ostatnio mam postanowienie, że na ślubach znajomych nie cykam i nie nagrywam. Patrzę jak składają przysięgę, wytężam wzrok i słuch i chłonę te chwile. A zdjęcia, o wiele piękniejsze niż moje, i tak zrobi przecież fotograf. Fakt, trzeba będzie na nie trochę poczekać, ale to chyba niewielka cena za oglądanie pary młodej na żywo, a nie przez szybkę?

Kiedy postanowiłam przystopować w tym temacie? Chyba wtedy, gdy śledząc przygotowania ślubne jednej z popularnych blogerek zobaczyłam na Facebooku jej zdjęcie na 5 minut przed ceremonią ślubną. Oczywiście fani bardzo tego zdjęcia oczekiwali i pewnie na szacunek zasługuje takie przywiązanie do nich, ale… czy to rzeczywiście był odpowiedni moment na selfie? Właściwie nie mnie to oceniać, ale myślę, że to dość znamienny znak naszych czasów.

Wybaczcie, że tak trochę chaotycznie, ale strasznie się spieszę. W końcu już na samym początku tego wywodu przyznałam, że przede mną duża praca domowa ze slow life do odrobienia ;)

Fot. Dave Bryson (Flickr.com)

Planowanie ślubu – od czego zacząć?
Słowa przysięgi małżeńskiej – ślub cywilny

Related Posts

 

Komentarze (2)

This comment was minimized by the moderator on the site

JEsteś najbardziej kreatywna osobą, jaką znam. Slow wedding - takie podejścia do wyzwania się nie spodziewałam! Brawo! rewelacja. A mój dzień ślubu - to przykład na idealny slow day Zero stresu, tylko uśmiech i przyjmowanie go takim, jakiem...

JEsteś najbardziej kreatywna osobą, jaką znam. Slow wedding - takie podejścia do wyzwania się nie spodziewałam! Brawo! rewelacja. A mój dzień ślubu - to przykład na idealny slow day Zero stresu, tylko uśmiech i przyjmowanie go takim, jakiem jest. Chyba właśnie dzięki temu to było tak cudownie. Nie patrzyłam na zegarek. Nie denerwowałam. I tylko chłonęłam każdą minutę. Wspaniałe!
Przeżywać, a nie rejestrować! Prawda! Wystarczy pójść na koncert. Kto by tam patrzył i słuchał Beyonce - najważniejsze to wrzucać koncert na żywo na face albo twittować Żałosne. Przykre

Czytaj więcej
There are no comments posted here yet

Skomentuj

  1. Posting comment as a guest.
Załączniki (0 / 3)
Share Your Location

Osoby online

Odwiedza nas 912 gości oraz 0 użytkowników.

O blogu

Dzień ślubu jest tak wyjątkowy, że długo nie można o nim zapomnieć. Ba, niektóre panny młode nawet po fakcie nie potrafią lub zwyczajnie nie chcą rozstać się z tematyką dekoracji, falbanek, smakołyków, życzeń, prezentów, uniesień – przecież o tylu rzeczach można by powiedzieć przyszłym narzeczonym.

Tak jest z nami. MałgorzataMadeline to co prawda stuprocentowe mężatki, ale z głowami pełnymi ślubnych i weselnych refleksji, porad, inspiracji. Co byśmy zmieniły w naszych ślubach, a z czego jesteśmy dumne? Przed czym chciałyśmy przestrzec przyszłe panny młode i na co zwrócić ich szczególną uwagę w czasie szaleństwa przygotowań? Nie zabraknie też spojrzenia na ślub i wesele z przymrużeniem oka – bo naprawdę warto przeżyć ten dzień na luzie i z uśmiechem!