Jak zapewne niektórzy z was już się orientują, organizowałam swój ślub i wesele trochę na wariata. Na wariata i na odległość. Mówiąc w skrócie: mieszkałam w mieście A, a obsługi całej imprezy szukałam w mieście B, oddalonym o 250 km. Wiem, że nie jestem wyjątkiem – w dzisiejszych czasach wiele par organizuje swoje wesela zdalnie, szczególnie jeśli mieszkają za granicą, a pragną się pobrać w Polsce.
W czasie moich szalonych przygotowań przez pewien czas nosiłam się z zamiarem zakupu bukietu ślubnego w kwiaciarni internetowej. Wydawało mi się to rozwiązaniem idealnym: mam śliczne zdjęcia bukietów jak na dłoni, ceny (jak na bukiety ślubne) są przystępne, mogę wybierać w kwiatach wszelkiego rodzaju i jeszcze zostaną mi dostarczone w wybranym czasie pod same drzwi. Alternatywą było poszukiwanie kontaktów do kwiaciarni w małym miasteczku (z których rzadko która miała w ogóle stronę internetową), próba dodzwonienia się do nich i karkołomne słowne wyjaśnianie, na jakim bukiecie mi zależy.
Szczęśliwie, kilka tygodni przed naszym ślubem przyszła teściowa świętowała urodziny i z tej okazji zamówiliśmy jej bukiet w jednej z internetowych kwiaciarni. Wybraliśmy delikatne, różowo-białe cudo z róży, margaretek i goździków, unoszące się na mgiełce z gipsówki. Zdjęcie w sieci robiło wrażenie.
Teściowa bukiet otrzymała na czas i była bardzo szczęśliwa.
Zaraz… więc czego się czepiam?
Otóż nie mogąc poskromić ciekawości, poprosiliśmy mamę męża o wysłanie zdjęcia bukietu MMS-em. Gdy odebraliśmy wiadomość, ścięło nas z nóg. Bukiet owszem był, ale wyglądał zupełnie inaczej niż ten, który wybraliśmy! Różowe róże zastąpiono pomarańczowymi, drobne różowe goździki z białymi końcówkami – dużymi goździkami w odcieniu amarantowym, a gipsówkę – trawą niedźwiedzią. Zgadzały się właściwie tylko białe margaretki. Cała kompozycja straciła przez to na lekkości, miała inny kształt i tonację kolorystyczną.
Niby cel został osiągnięty: uczciliśmy urodziny bliskiej osoby, a ona była wzruszona. Ale jednak nie taki produkt zamawialiśmy i nie za to zapłaciliśmy niemałe pieniądze. Urodziny to bardziej elastyczny czas na eksperymenty, ale nie chciałabym się tak sparzyć przy bukiecie ślubnym.
Felerny zakup próbowaliśmy nawet reklamować, ale kwiaciarnia miała w regulaminie zapis, że w razie niedostępności danych kwiatów ma prawo zastąpić je innymi, podobnymi. Tak więc nigdy nie ma gwarancji, że otrzymamy akurat tę kompozycję, za którą zapłaciliśmy. Tymczasem w przypadku bukietu ślubnego kolor, a nawet konkretny odcień danej barwy kwiatów jest niezwykle ważny.
Nie wiem, czy tylko ja jestem taka naiwna i wpadam na takie pomysły, ale cieszę się, że dostałam nauczkę zawczasu.
Przy okazji dowiedziałam się trochę o działaniu kwiaciarni internetowych. Wcześniej wyobrażałam sobie, że jej pracownicy tworzą dokładnie takie bukiety, jak prezentowane na zdjęciach i rozwożą je po całej Polsce. Okazuje się jednak, że kwiaciarnie internetowe współpracują jako pośrednik z mniejszymi kwiaciarniami. I dopiero tam tworzone są zamówione przez nas bukiety, w oparciu o lokalnie dostępne materiały oraz wyczucie stylu i zdolności kwiaciarzy, na których trafimy. Są to właściwie bukiety komponowane "na wzór" tych znajdujących się w ofercie dużej i popularnej kwiaciarni internetowej. Nigdy nie możemy mieć więc stuprocentowej pewności, jaki produkt otrzymamy.
Ostatecznie zamówiłam swój bukiet również zdalnie, ale przez Facebooka, opierając się na zdjęciach konkretnej pani kwiaciarki z konkretnej kwiaciarni. Wiedziałam więc, że zamawiam dany bukiet u osoby, która już go wcześniej robiła i która da mi znać, jeśli jakichś kwiatów nie będzie. Musiałam go tylko osobiście odebrać.
Podsumowując, polecam jak najbardziej poszukiwanie bukietów ślubnych w internecie, ale tylko na stronach i funpage’ach konkretnych kwiaciarni, gdzie mamy możliwość kontaktu z osobą, która wykona nasz bukiet własnymi rękami. Wszelkim pośrednikom w tym temacie mówię stanowcze „nie”!
Zdjęcia: Pierre (Rennes); beautiful-dissaster
When you subscribe to the blog, we will send you an e-mail when there are new updates on the site so you wouldn't miss them.
Wrześniowa panna młoda w roku 2013.
Nasz jesienny ślub odbył się przy iście letniej pogodzie i z wiosną w sercach ;) Ku mojemu zaskoczeniu, zainteresowanie tematyką ślubną i weselną nie minęło wraz z ożenkiem! Inspiracji, wiedzy i wrażeń związanych z tym dniem jest tak wiele, że trzeba się nimi podzielić – a co nadaje się do tego lepiej niż blog? Chcę was przekonać, że wesela nie trzeba planować rok i wcale nie musi być ono bardzo drogie i bardzo tradycyjne. I najważniejsze: przygotowania do ślubu mogą być prawdziwą przyjemnością. Pamiętajcie, że nic tak nie pasuje do białej sukni, jak promienny uśmiech zrelaksowanej panny młodej!
Odwiedza nas 106 gości oraz 0 użytkowników.
Dzień ślubu jest tak wyjątkowy, że długo nie można o nim zapomnieć. Ba, niektóre panny młode nawet po fakcie nie potrafią lub zwyczajnie nie chcą rozstać się z tematyką dekoracji, falbanek, smakołyków, życzeń, prezentów, uniesień – przecież o tylu rzeczach można by powiedzieć przyszłym narzeczonym.
Tak jest z nami. Małgorzata i Madeline to co prawda stuprocentowe mężatki, ale z głowami pełnymi ślubnych i weselnych refleksji, porad, inspiracji. Co byśmy zmieniły w naszych ślubach, a z czego jesteśmy dumne? Przed czym chciałyśmy przestrzec przyszłe panny młode i na co zwrócić ich szczególną uwagę w czasie szaleństwa przygotowań? Nie zabraknie też spojrzenia na ślub i wesele z przymrużeniem oka – bo naprawdę warto przeżyć ten dzień na luzie i z uśmiechem!