Pamiętam to jak dziś: uśmiechy porozdawane, przysięga złożona, pieśni odśpiewane, wychodzimy z kościoła na piękne, wrześniowe słońce, płatki róż padają nam na głowy i ramiona, goście ustawiają się w kolejce do życzeń, a ja jestem w stanie myśleć tylko o jednym:
„Ale mam suche usta!”
Zgodzicie się chyba, że nie taka myśl przewodnia powinna towarzyszyć świeżo upieczonej żonie?
No cóż, żona była nie tylko upieczona, ale chyba nawet lekko spieczona, a na pewno spierzchnięta.
A nietrudno się domyślić, że spierzchnięte wargi nie pasują nie tylko do żadnej sukni ślubnej, ale i do tego idealnego dnia w życiu. Co więcej, żaden, nawet najbardziej perfekcyjny makijaż nie mógł mnie uratować, potrzebowałam nawilżenia!
Oczywiście błyszczyka czy pomadki nawilżającej przy sobie nie miałam. Wcześniej planowałam podrzucić małą kosmetyczkę siostrze lub chrześnicy – moją „świadkową” był mój brat, więc wolałam mu oszczędzić rebusów w postaci dopasowywania skomplikowanych nazw damskich kosmetyków do konkretnych obiektów – ale ostatecznie zapomniałam o tym wszystkim.
Błyszczyk to rzecz bez której nie potrafię się obejść. W domu mam ich kilka, poupychanych po torebkach i w kieszeniach różnych kurtek (a ostatnio nawet w budzie dziecięcego wózka!), tak by były przy mnie zawsze i wszędzie.
Nie lubię malować ust na żaden kolor, ale ponieważ mam uciążliwy zwyczaj oblizywania warg, nieustannie wołają one: H2O!
Nawilżam usta w każdej wolnej chwili, w domu, na spacerze, w autobusie, przed snem. Tylko na ślubie o tym zapomniałam. Phi, szczegół!
A zatem przestrzegam wszystkie przyszłe panny młode: nie idźcie tą drogą! Przysięga wypowiedziana z nawilżonych warg liczy się bardziej! ;)
Gdzie może schować błyszczyk panna młoda?
No właśnie, teoria teorią, ale gdzie panna młoda może dyskretnie ukryć błyszczyk? Mnie do głowy przyszło kilka pomysłów:
- w torebce (jeśli ma torebkę),
- w torebce świadkowej lub w kieszeni u męża lub świadka,
- w bukiecie (tu może trochę przesadziłam, ale jeśli byłby okazały, to czemu nie?),
- w kosmetyczce u któregoś z gości, na którego nieustanną bliską obecność może liczyć,
I mój hicior, uwaga, uwaga:
- w kieszeni sukni ślubnej! (jestem skrytofanką sukni ślubnych z kieszeniami i choć sama takiej nie miałam, lubię cieszyć nimi oko).
Może macie jakieś inne, ciekawe pomysły?
O taka suknia ślubna mi się marzyła, ale w sieci znalazłam same jej podróbki szyte "na wzór".
Nawet nie wiem, jaki oryginalnie jest to model.
Zdjęcie 1: Courtney Rhodes
Zdjęcie 2: AliExpress
Post realizowany w ramach wyzwania blogowego na Save the Magic Moments.