Coraz chętniej dzielicie się z nami swoimi historiami i inspiracjami, a dla nas ogromną przyjemnością jest móc gościć was w naszych skromnych progach. Najpiękniejsze zdjęcia i pomysły z internetu nie mają bowiem szans w obliczu kadrów z prawdziwego życia.
Dziś prezentujemy wam historię pewnych zaręczyn. Nie byle jakich, bo poprzedzonych długimi podchodami. Nasz bohater, Dawid, przekonał się, że włożenie ukochanej pierścionka na palec, to wcale nie taka prosta sprawa. Czy w końcu mu się udało?
Poznajcie historię Majki z bloga My na swoim:
Zainteresują Cię również
Zaczęliśmy być ze sobą bardzo wcześnie – zaręczyliśmy się bardzo późno. Ale żeby czekać 10 lat...? Ale było warto!
Do oświadczyn Dawid podchodził 3 razy. Tak, 3 razy – taka jest moja subtelność i wyczucie chwili. Ale mam na to usprawiedliwienie! Kompletnie się nie spodziewałam!
Odkąd zamieszkaliśmy razem nasz związek bardzo się zmienił. Dawid zawsze był dla mnie czuły i ciepły. Często mówił mi co do mnie czuje. Im dłużej mieszkaliśmy razem tym jego okazywanie miłości i radości z naszego związku było większe.
Próba oświadczyn, dzień 1:
Dawid – Kochanie, może wyskoczymy dziś gdzieś wieczorem?
Ja – Dziś nie. Umówiłam się z Asią.
On już niezadowolony ale próbuje zachować fason.
Ja – A przyjedziesz po mnie...?
Dawid – Przyjadę... .
Jak powiedział, tak zrobił. Wracając do domu:
Dawid – Może zajedziemy zobaczyć nasze mieszkanie?
Ja – Pewnie.
Wyszliśmy z samochodu pooglądać budowlę. Jak na złość strasznie wiało! A ja jeszcze po winie...
W tym momencie Dawid zaczyna obejmować mnie, mówić jak się cieszy, że jesteśmy razem, jak bardzo mnie kocha, jak życia beze mnie sobie nie wyobraża. Komplement goni komplement. Czar goni czar. A ja przebieram z nogi na nogę i mówię: Dawid… wracajmy już... zimno mi... muszę do toalety...
Próba oświadczyn, dzień 2:
Ja po kąpieli siedzę przed komputerem w szlafroku i z turbanem na głowie. Wtem podchodzi Dawid, kuca i znów zaczyna mówić jak bardzo jest ze mną szczęśliwy i pyta czy zostanę jego żoną.
Ja – Bez pierścionka się nie liczy!
Dawid – A co jak mam pierścionek?
- Ale nie masz.
- A co jak mam?
- Dawid! Nie masz! :D
- A jak mam? To co?
- Dawid! Uspokój się! W ogóle zobacz – to nie jest romantyczne... Ja tu w szlafroku, z turbanem, na Pudelku (tak, czytam go), dopiero z wanny wyszłam.
Choć przyznam, że im dłużej pytał "a co jeśli mam" tym powoli zaczynałam wierzyć, że ma go na prawdę! Ale to było przecież niemożliwe!
Próba oświadczyn, dzień 3:
Wracam z pracy i widzę Dawida parkującego samochód. Zbiegliśmy się w czasie. Wzięliśmy psy na spacer, Dawid zrobił obiad – dzień jak co dzień. Po obiedzie ja siedzę wciąż przy stole. Podchodzi do mnie i zaczyna się:
Dawid – Wiesz że Cię Kocham?
Ja – Wiem.
- Wiesz, że jestem z Tobą bardzo szczęśliwy?
- Wiem.
- Chciałabyś zostać moją żoną?
- Pewnie, że tak – mówię i przytulam go.
Nagle Dawid wychodzi z salonu. Po chwili wraca i klęka. Wyciąga pudełeczko. Otwiera je. Widzę pierścionek! I zadaje to pytanie: Wyjdziesz za mnie? TAK!!
Po czym Dawid dodaje: "Doszedłem do wniosku, że z Twoją subtelnością jak nie zrobię tego teraz, to nigdy nie będzie dobrej okazji..." No cóż :)
I wszystkie podchody nabrały sensu! Później już tylko opowiadał mi jak to wszystko planował, skąd sprowadzał pierścionek, kiedy jeździł go wybierać, czemu był zły, że wychodzę wieczorem...
Najlepiej!
Lepszych oświadczyn nie mogłam sobie wymarzyć! Kompletnie się nie spodziewałam. Przez myśl mi nie przeszło!
Zainteresują Cię również
Na szczęście się udało! Dawidowi gratulujemy wytrwałości w dążeniu do celu, a obojgu narzeczonym – świetnej historii do opowiadania dzieciom i wnukom.