Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że w życiu naprawdę wiele już przeszłam, uważam się za osobę dojrzałą emocjonalnie, zwłaszcza jak na swój wiek.
W kwietniu kończę 18 lat, a od roku spotykam się z Holendrem, który oświadczył mi się w zeszłe wakacje. Wiem, że jest w stosunku do mnie poważny - już tydzień po tym, jak zaczęliśmy się spotykać, przyleciał tu do mnie, do Warszawy, z srebrnym pierścionkiem i pluszowym misiem (uwielbiam je), na moje 17. urodziny sprawiliśmy sobie pasujące tatuaże (na karku, pik z literką Q [u mnie] i K [u niego]), niebywale o mnie dba, zawsze wysłuchuje i rozumie, akceptuje małe różnice między nami, zmienia mnie na lepsze (poprzez wpajanie dobrych nawyków, np. nieobgryzanie skórek/paznokci).
Już podczas jego pierwszego pobytu tutaj spisaliśmy zasady-obietnice. Faktycznie nigdy mnie nie okłamał, niczego nie ukrywa, mówi mi nawet o najtrudniejszych rzeczach, o które mogłabym się zezłościć. Niezmiennie pokazuje mi swoje uczucia i troskę, bardzo często powtarza mi, że jestem piękna i mnie kocha.
W jego oczach widać, jak wielką miłością mnie darzy.
Ja natomiast nie wyobrażam sobie bycia z nikim innym, także z tego powodu, że mam uraz do mężczyzn. Tylko jemu jestem w stanie w pełni zaufać, mówię mu nawet o najbardziej skrywanych tajemnicach i przestałam wątpić w jego szczerość i stałość emocjonalną, choć dopiero niedawno (właśnie przez te uprzedzenia, ale nie przez jego czyny). Wiem, że nawet gdybyśmy teraz się rozstali, nie byłabym w stanie nikomu zaufać do tego stopnia. To po prostu nie byłoby to samo. Nie byłoby tak... szczere, czyste, nieskalane.
Ślub chcielibyśmy wziąć w roku, kiedy będę kończyła liceum (2018), zaraz po czym przeprowadziłabym się do niego. Zaczęliśmy nawet planować, co, gdzie, jak, z kim. Z jego rodzicami chcemy na ten temat porozmawiać na wspólnym wyjeździe do Austrii w te święta. Bardzo mnie lubią, więc chcę wierzyć, że będą się cieszyli razem z nami i nas wesprą.
Czuję natomiast, że skrzydła w tym względzie podcinają mi rodzice. "Za młodzi". "A co, jak ci się odmieni?". "Po studiach". Pociesza mnie fakt, że mam wsparcie ze strony żony mojego brata, którą cała sytuacja ekscytuje.
Zaczynam wątpić. Nie przez swoje uczucia, bo tych jestem pewna, a przez słowa rodziców.
Nie chcę czekać. Chcę mieć go dla siebie, na zawsze.
Czekać? Decydować?