Ślub w listopadzie

Listopad to chyba ostatni miesiąc, jaki mógłby mi przyjść do głowy w kontekście ślubów i chyba nie tylko mnie, bo jedynie raz (i to w tym roku) zdarzyło mi się być na listopadowym weselu. Młoda para zaręczyła się w czerwcu, a że oboje są w gorącej wodzie kąpani i chcieli pobrać się jeszcze w tym samym roku, w miesiącu kiedy się poznali, to padło właśnie na listopad.

Przyznam szczerze, że gdy usłyszałam o ich planach, by pobrać się w listopadzie, trudno było mi powstrzymać się z pytaniem: „Naprawdę? Dlaczego?!”. Oczami wyobraźni już widziałam deszczową, zimną pogodę i bury krajobraz. Poza tym listopad to miesiąc, który nie nastraja zbyt optymistycznie…

Zaskakująco ładna pogoda

Pogoda jak na połowę listopada była tymczasem całkiem ładna. Oczywiście było zimno i pochmurno, ale nie było posępnie ani deszczowo, a od czasu do czasu przebłyskiwało nawet słońce.

Wszyscy goście byli ciepło poubierani w płaszcze i kurtki, a niektóre Panie dodatkowo na stopach zamiast szpilek miały eleganckie kozaki.

Para Młoda wystąpiła w okryciach wierzchnich: Pan Młody w eleganckim płaszczu a Panna Młoda w białym futerku. Przyznam szczerze, że oboje prezentowali się świetnie!

Sezon na grypę

Niestety późna jesień sprzyja wszelkim infekcjom i chorobom, co niestety odbiło się na liczbie gości. Z zaproszonych 92 osób, aż 13 nie dotarło na ślub właśnie z powodu choroby, przez co Państwo Młodzi zapłacili za puste miejsca przy stole.

Do wyboru do koloru i to w atrakcyjnej cenie!

Ogromną zaletą ślubu w tak mało popularnym miesiącu jest oczywiście możliwość wyboru niemalże każdej sali czy restauracji. Tak było też w przypadku moich przyjaciół, którzy mogli bez żadnego problemu zarezerwować wybraną przez siebie salę weselną. To samo dotyczyło również kościoła, zespołu czy fotografa. Kolejnym, ogromnym plusem były również dużo niższe ceny, niż w przypadku ślubu w okresie letnim.

Ślub w stylu country

Ślub na którym byłam odbywał się gospodarstwie agroturystycznym i stadninie koni. Prócz sali weselnej urządzonej w dawnym budynku gospodarskim, były tam jeszcze stajnie, domki dla gości, piękny ogród i staw. Cały teren był pięknie rozświetlony lampionami, a w ogrodzie płonęło ognisko, przy którym można było się ogrzać.

Motywem przewodnim wesela były spadające liście i barwy jesieni i to one dominowały w dekoracji sali i stołów.

Cały ten wiejski klimat miał niepowtarzalny urok i pasował do listopadowego ślubu idealnie!

Podsumowując…

Chociaż podeszłam do pomysłu ślubu w listopadzie bardzo sceptycznie (choć sama wyszłam za mąż w październiku), to muszę przyznać, że wesele na którym byłam, było wyjątkowe i z pewnością na długo je zapamiętam! Warto jednak wziąć pod uwagę wszystkie za i przeciw rozważając taki termin ślubu. Oto najważniejsze według mnie wady i zalety listopadowego ślubu:

Zalety:

Wady: