W końcu postanowiłam znaleźć chwilę by podzielić się moimi wrażeniami z najpiękniejszego dnia w moim życiu! Nasz ślub odbył się w ostatnią sobotę października, a ceremonia miała miejsce w Urzędzie Stanu Cywilnego.
No cóż pogoda nie była taka jaką sobie wymarzyłam, ale szczerze mówiąc byłam tak przejęta, ze wcale mi to nie przeszkadzało, tak naprawdę zauważyłam że pada, dopiero jak już dotarliśmy do domu weselnego. Musze przyznać, że planując ślub w październiku, liczyłam na piękną polską jesień i niestety się przeliczyłam. Było szaro, buro, deszczowo i zimno. Kompletnie nie wzięłam też pod uwagę tego, że będę musiała mieć na sobie pończochy – miałam sukienkę za kolano. Możecie mi wierzyć, że wybór rajstop lub pończoch, które byłyby ładne, nie rzucały się w oczy i choć trochę chroniły przed zimnem nie jest prostą sprawą.
Sama ceremonia nie była długa, trwała chyba 20-25 minut, ale i tak panowała bardzo podniosła atmosfera. Sala była pięknie udekorowana kwiatami, a Pan który udzielał nam ślubu przemiły i zabawny, co chwila opowiadał jakąś anegdotę, zwracał się do nas jak do bliskich znajomych, żartował, życzył szczęścia i miłości. Byłam bardzo mile zaskoczona. W czasie przygotowań do ślubu nasłuchałam się, że ślubu w USC są ekspresowe, sztywne, nudne i nie mają nic z wyjątkowego nastoju ślubu kościelnego. Ja mam zupełnie inne zdanie i uważam, ze nasz ślub, mimo że tylko cywilny, był piękny!.
Co do naszych strojów, to ja miałam na sobie sukienkę w stylu lat 50 w kolorze złamanej bieli, która kończyła się tuż za kolanem. Do tego dobrane miałam złote kolczyki i bransoletkę z zielonymi kryształami Swarovskiego i moje złote szpileczki. Zdecydowałam się również na manicure w kolorze ciemnej zieleni i złota, idealnie pasującej do reszty dodatków. Na wierzch miałam bolerko koloru ecru ze sztucznego futerka z rękawem ¾ i długie rękawiczki w tym samym kolorze.
Mój Mąż tego dnia miał na sobie granatowy garnitur, klasyczną białą koszulę i ciemnozielony krawat a do tego ciemny płaszcz i wyglądał bardzo elegancko.
Wesele odbywało się w domu weselnym, stylizowanym na dworek. Bardzo zależało mi na przewodnim akcencie kolorystycznym (zakochałam się w tym trendzie gdy tylko o nim usłyszałam!) i wybrałam mój ukochany kolor – szmaragdowy. W dekoracji stołów i sali dominowała więc biel przełamana dodatkami w kolorze głębokiej, szmaragdowej zieleni. Na każdym stole stały niewielkie bukieciki z białych kwiatów ozdobione szmaragdową wstążką i kryształkami oraz świeczniki z zielonych kryształów – uwielbiam takie biżuteryjne ozdoby. Zielony akcent na stołach stanowiły też serwetki oraz dekoracja na torcie – całym białym z szeroką, szmaragdową wstążką. Smak wybraliśmy oryginalny, bo miętowy, przez co wnętrze tortu również było zielone.
Pewnie wszystkie Panny Młode tak mówią, ale nasze wesele było cudowne, najlepsze na jakim byłam. Wszystko wyszło idealnie – muzyka, jedzenie, wystrój a przede wszystkim atmosfera. Oczywiście nie obyło się bez drobnych wpadek, ale kto by się tam nimi przejmował!
Zdjęcie: mssarakelly
When you subscribe to the blog, we will send you an e-mail when there are new updates on the site so you wouldn't miss them.
Abcweselne nie napisał/a notki o sobie.
Odwiedza nas 105 gości oraz 0 użytkowników.
Dzień ślubu jest tak wyjątkowy, że długo nie można o nim zapomnieć. Ba, niektóre panny młode nawet po fakcie nie potrafią lub zwyczajnie nie chcą rozstać się z tematyką dekoracji, falbanek, smakołyków, życzeń, prezentów, uniesień – przecież o tylu rzeczach można by powiedzieć przyszłym narzeczonym.
Tak jest z nami. Małgorzata i Madeline to co prawda stuprocentowe mężatki, ale z głowami pełnymi ślubnych i weselnych refleksji, porad, inspiracji. Co byśmy zmieniły w naszych ślubach, a z czego jesteśmy dumne? Przed czym chciałyśmy przestrzec przyszłe panny młode i na co zwrócić ich szczególną uwagę w czasie szaleństwa przygotowań? Nie zabraknie też spojrzenia na ślub i wesele z przymrużeniem oka – bo naprawdę warto przeżyć ten dzień na luzie i z uśmiechem!