Dlaczego późna jesień to idealny czas na małżeństwo? (ślub w listopadzie)

Jeśli ktoś planuje ślub na długo przed, ma do wyboru praktycznie każdą porę roku, o czym wspominała niedawno moja blogowa koleżanka. Coś mi jednak mówi, że jesień nie będzie wówczas królowała w rankingach.

Zdarza się też tak, że z różnych powodów ślub musimy zorganizować szybciutko i stajemy na ślubnym kobiercu jesienią niekoniecznie z wyboru, a bardziej z konieczności.

Pół biedy, jeśli trafi nam się początek tej pory roku, takie prawie lato albo ciepłe, słoneczne dni w samym środku osławionej złotej polskiej jesieni. W nieco mroczniejszych barwach będzie widziała swój ślub panna młoda późnojesienna. Czy ktokolwiek marzy bowiem o ślubie w listopadzie? Wątpliwe.

Na przekór wszystkiemu postaram się jednak przekonać was, że późna jesień bardzo służy małżeństwu:

Królowa jest tylko jedna!

Późnojesienna panna młoda nie musi się raczej obawiać konkurencji ze strony kuzynki biorącej ślub w zbliżonym czasie, rzeszy innych panien młodych „okupujących” tego samego dnia ten sam kościół czy pretendentek do jej wymarzonej sali weselnej.

A blasku jej nic nie przyćmi

Późną jesienią pogoda jest tak okropna, że wszystkie oczy z lubością zwrócone będą w kierunku panny młodej i jej zacnego małżonka. Piękno, blask, promienny uśmiech to towary bardzo deficytowe o tej porze roku. Spragnieni barw goście będą dosłownie pożerać oczami bajecznie kolorowy bukiet ślubny. Czy istnieją lepsze warunki ku temu, by zabłysnąć? ;)

Pełna frekwencja

Ten punkt łączy się nieco z pierwszym, o braku konkurencji. Wszyscy zaproszeni goście stawią się na naszym ślubie, bo mało prawdopodobnym jest, że wykręcą się innym ożenkiem w rodzinie czy wyjazdem na urlop. Po za tym wszechobecna szaruga bardzo zachęca do skorzystania z okazji wesołej zabawy, włożenia na siebie czegoś innego niż gruby płaszcz i napełnienia brzucha czymś innym niż leki na odporność.

Przytul mnie mocniej

Gdy za oknem zimno i ciemno, mamy ogromną ochotę przytulać się, okrywać ciepłymi kocami, podlewać gorącą herbatą z malinami i oglądać filmy podczas niemożliwie długich wieczorów. Nie uważacie, że to bardzo romantyczne warunki do planowania zaślubin, a potem wspólnego wspominania wesela w asyście wspaniałych upominków?

Prezenty!

A właśnie, upominki! Cóż może dostać w prezencie ślubnym późnojesienna para młoda? Może zapas wina i czekoladek zamiast kwiatów? Może wyciskarkę do soków, która wprowadzi do naszej kuchni paletę barw lub robot kuchenny, który pomoże nam ukręcić najpyszniejsze ciasto dyniowe pod słońcem? Może cieplutką pościel w norweski wzór albo dwa grubaśne swetry, oczywiście do pary, w które wskoczymy, gdy tylko zrzucimy z siebie weselne kreacje?

Niebanalnie

A tak, na listopadowym ślubie banalnie być nie może. Tak to już jest, że gdy zewnętrzna aura nie sprzyja, trzeba kombinować! Panna młoda będzie więc musiała wymyślić oryginalne okrycie na ramiona, kwiaciarnia – trwałe i piękne (mimo wszelakich braków w hurtowniach) bukiety, a obsługa sali – pyszne, rozgrzewające menu. Nawet fotograf nie będzie miał łatwo, bo nie rzuci pary młodej na zieloną łączkę czy na romantyczny mostek nad rzeczką. I wiecie co? Dzięki temu wszystkiemu wasze wesele będzie jedyne i niepowtarzalne!

Zdjęcia: Flickr.com; zdjęcie główne w tle John Hope, 2., 3., 4., 5.