Kopciuszek to miał dobrze (już drugi raz wspominam o tej dziewczynie, chyba zwyczajnie jej zazdroszczę! ): nie dość, ze ten jeden jedyny pantofelek pasował właśnie na niego, to jeszcze dostarczono mu go do domu. Dostarczył nie kurier, a książę i to bez konieczności płacenia za przesyłkę!
Oczywiście takie rzeczy tylko w bajkach. Współczesne panny młode muszą twardo stąpać po ziemi – koniecznie w odpowiednio dobranych butach ślubnych.
Jeśli wydaje się Wam, że to zakup łatwy (sklepowe półki przecież uginają się od przeróżnego obuwia) lub błahy (spod sukienki i tak ich nie widać), to prawdopodobnie jesteście w błędzie. Inne opcje: jesteście szczęściarami lub macie rozmiar stopy 35 i możecie (lubicie? umiecie?) chodzić w szpilkach.
Dziewczyny, które z jakiegoś powodu muszą z niebotycznych szpilek zrezygnować (wysoka Ona, niski On, brak szans na poruszanie się z gracją itp.), a stopą dorastają do pięt raczej siostrom Kopciuszka (38-39 i więcej), mogą mieć z zakupem ślubnego obuwia niemały kłopot.
I tak jest nieźle, gdyż od dobrych kilku lat przestał obowiązywać biały terror i panna młoda może kroczyć do ołtarza w butach czerwonych, zielonych, niebieskich czy nude (jak mawiają znajome mi dzieci, jest to kolor „skórowy”).
Paradoksalnie, im wybór mamy większy, tym bywa on trudniejszy. Czasem łatwiej kupić typowe białe czółenka ślubne na jeden raz, niż znaleźć wygodne buty w ładnym kolorze, o odpowiedniej wysokości obcasa, w korzystnej cenie i pasujące na wiele okazji.
Jeśli chodzi o zakup ślubnego obuwia mam jedną złotą radę. Dla wielu z was będzie ona oczywista, ale wierzcie mi, są panny młode, które jej nie posłuchały i tym samym zgotowały sobie nie lada kłopot. Znam taką jedną osobiście. Z lustra.
Złota rada: najpierw buty, potem suknia.
O wiele łatwiej dopasować długość sukni do butów niż znaleźć buty o odpowiedniej wysokości obcasa do sukni już dopasowanej – ani centymetr wyższe ani centymetr niższe.
Druga złota rada: zawsze weźcie jakieś buty na zmianę, niezależnie od tego, jak wygodne wydają się wam te nowo zakupione.
Moje też mnie oszukały i końcówkę wesela spędziłam w prysznicowych japonkach – na szczęście zgrały się kolorystycznie z resztą dodatków ;)
(Fot.1 by MsSaraKelly, fot.2 by John Hope)
When you subscribe to the blog, we will send you an e-mail when there are new updates on the site so you wouldn't miss them.
Wrześniowa panna młoda w roku 2013.
Nasz jesienny ślub odbył się przy iście letniej pogodzie i z wiosną w sercach ;) Ku mojemu zaskoczeniu, zainteresowanie tematyką ślubną i weselną nie minęło wraz z ożenkiem! Inspiracji, wiedzy i wrażeń związanych z tym dniem jest tak wiele, że trzeba się nimi podzielić – a co nadaje się do tego lepiej niż blog? Chcę was przekonać, że wesela nie trzeba planować rok i wcale nie musi być ono bardzo drogie i bardzo tradycyjne. I najważniejsze: przygotowania do ślubu mogą być prawdziwą przyjemnością. Pamiętajcie, że nic tak nie pasuje do białej sukni, jak promienny uśmiech zrelaksowanej panny młodej!
Odwiedza nas 26 gości oraz 0 użytkowników.
Dzień ślubu jest tak wyjątkowy, że długo nie można o nim zapomnieć. Ba, niektóre panny młode nawet po fakcie nie potrafią lub zwyczajnie nie chcą rozstać się z tematyką dekoracji, falbanek, smakołyków, życzeń, prezentów, uniesień – przecież o tylu rzeczach można by powiedzieć przyszłym narzeczonym.
Tak jest z nami. Małgorzata i Madeline to co prawda stuprocentowe mężatki, ale z głowami pełnymi ślubnych i weselnych refleksji, porad, inspiracji. Co byśmy zmieniły w naszych ślubach, a z czego jesteśmy dumne? Przed czym chciałyśmy przestrzec przyszłe panny młode i na co zwrócić ich szczególną uwagę w czasie szaleństwa przygotowań? Nie zabraknie też spojrzenia na ślub i wesele z przymrużeniem oka – bo naprawdę warto przeżyć ten dzień na luzie i z uśmiechem!